Recenzja Campfire Audio Comet. Kiedy jesteś sam na polu

"Król nie żyje! Niech żyje król!". Prawdopodobnie powinienem był zacząć recenzję inaczej, ale takie okrzyki pochodzą z segmentu budżetowego w okolicach 200 dolarów, gdzie ostatnio toczy się poważna walka o każdego centa, a co jakiś czas pojawiają się nowe "topowe killery", zabijające, szczerze mówiąc, tylko pieniądze i uszy kupujących, ale czasami naprawdę zdarzają się słuchawki, które grają dobrze jak na swoją cenę.

Nie trzeba było długo czekać, aby Amerykanie z Campfire Audio wytoczyli swoje działo na budżetowe pole bitwy i nazwali je Comet. Mimo że jest to produkt klasy premium, a rynek zalewają produkty chińskie, Comet jest w stanie nie tylko nawiązać zdrową rywalizację, ale i wygrać wojnę, ponieważ firma Campfire Audio zaczęła tworzyć ten model z typową dla siebie skrupulatnością i dbałością o szczegóły. Rzeczywiście, ani wygląd zewnętrzny, ani opakowanie nie zdradzają, że jest to model budżetowy prawie w niczym.

Kompaktowy korpus wykonany z polerowanej stali nierdzewnej mieści pojedynczy przetwornik armaturowy i jest wyposażony w tradycyjne dla firmy złącza MMCX. Tuba dźwiękowa jest tradycyjna dla nowych słuchawek CA, o wystarczającej długości i niewielkiej "standardowej" szerokości, zamknięta przez niewymienną metalową siatkę z długimi pionowymi szczelinami, ma krawędź do przytrzymywania headshella, jest uformowana ze stali nierdzewnej i stanowi kompletną konstrukcję. W tym samym duchu zaprojektowano same słuchawki - ich obudowa przypomina estetykę złotej ery amerykańskiego wzornictwa samochodowego z klasycznymi (obecnie retro) lub muscle car, elegancką, ale brutalną stylistyką i mnóstwem chromowanych detali. Ogólnie rzecz biorąc, klasyka amerykańskiego wzornictwa. Oczywiście, na błyszczącej obudowie zbierają się trochę odciski palców, ale po pierwsze, łatwo je zetrzeć i są praktycznie niewidoczne, a po drugie, są producenci, którzy znacznie mniej elegancko podpowiadają, że audiofil powinien cierpieć (przekreślone), powinien dbać o porządek w swoich urządzeniach, a generalnie w audiofilii nie chodzi o wygląd. Nawiasem mówiąc, taka sama obudowa jest używana przez dynamiczny okręt flagowy firmy - Atlas (ale jest w nim większy przetwornik, więc i wielkość obudowy jest większa), a przetwornik dźwiękowy stał się praktycznie standardem w nowych modelach firmy. To samo można powiedzieć o zastosowanym w tym modelu wentylowanym sterowniku ze specjalnie zaprojektowaną komorą tłumiącą - przy pozornie skromnym jednym sterowniku techniczne umiejętności inżynierów pozwoliły ujawnić pełnię jego możliwości, a wspomniana technologia jest stosowana w niemal wszystkich nowych modelach CA.

Zestaw i opakowanie pozostały takie jak zwykle - z tą różnicą, że teraz emocje związane ze spinfitami opadły, a modne stało się dodawanie do zestawu dysz Final Audio. Małe pudełko z poligrafią kryje w sobie czarne, prostokątne twarde etui na pasku, o fakturze skóry, ale najprawdopodobniej użyto wysokiej jakości ceraty, wewnątrz imitacja futra (zarówno z wyglądu, jak i z ceny wynika, że nie jest ono naturalne, ale wygląda dobrze). W zestawie znajdują się również dwa małe pseudo-welurowe etui, po jednym na każdą słuchawkę - nie żartuję, są one przeznaczone do oddzielnego przechowywania, aby słuchawki nie porysowały się nawzajem.

Standardowy przewód to miedziany litz, jest dość cienki, trochę mikrofonuje, trochę się plącze, prawie nie ma pęcherzy i jest pozbawiony tulejek. Lewy kanał jest wyposażony w mikrofon z przyciskami regulacji, co sugeruje możliwość wykorzystania smartfona jako źródła dźwięku. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że słuchawki są dość ciasne, wygląda to raczej na subtelną utarczkę w związku z takim scenariuszem użytkowania, a złącza MMCX sugerują wymianę kabla, ponieważ słuchawki zasługują na coś lepszego. Z mikrofonem związana jest kolejna niedogodność dla fanów noszenia słuchawek z kablem w poprzek pleców - opaska kablowa opiera się o mikrofon i nie zapewnia długości potrzebnej do utrzymania go na miejscu.

Wypróbowałem słuchawki z kablami Acoustune ARC32 (ponieważ kabel jest dość gruby, a złącza masywne, konstrukcja jest monstrualna), Whiplash Audio TwAg v3, ALO Audio Reference 8 (obydwa dały bardzo dobry wynik brzmieniowy i dobrą użyteczność), Linum Bax i SuperBax (to połączenie wydaje mi się najbardziej logiczne i naturalne - dobry dźwięk i tradycyjna dla Linumów rewelacyjna ergonomia) oraz ALO Audio Super Litz, który jest bardzo polecany do tych słuchawek (mogę tylko potwierdzić rekomendację, być może jest to najlepszy wariant brzmieniowy, choć nie bezwarunkowo - np. różnicę z Whiplash czy Linum czasem można wychwycić tylko przez bezpośrednie wpięcie kabla, a to jest na poziomie niuansów, których znaczenie w rezultacie każdy definiuje sam, a kupowanie do słuchawek kabla droższego od nich nie wygląda na całkiem sensowny pomysł. Nie wspominając już o tym, że ergonomia kabla jest po prostu do bani.)

Ergonomia słuchawek jest przemyślana i pozwala na noszenie ich zarówno za uchem, jak i z kablem w dół. Cóż, podobno. Mnie z kolei udało się dopasować słuchawki tylko przewodem w dół, a kabel opierał się o końcówkę, co jest oczywiście niewygodne. Nie spotkałem się jednak z żadnymi skargami dotyczącymi dopasowania. Tak, a bezbłędne dopasowanie Andromedy, na które było dużo więcej skarg, musiało się gdzieś na mnie odcisnąć.

Jak już wspomniałem, słuchawki okazały się dość ciasne w porównaniu z Andromedą - w rzeczywistości są nawet nieco ciaśniejsze niż CA IO czy Dita Dream, choć nie o wiele. Osobiście odbieram ten punkt raczej pozytywnie - można używać Cometów z jakimś prostym źródłem, ale z odtwarzaczem - znacznie lepiej, a w tym przypadku nie najniższa czułość przyczynia się do tego, że nawet hałaśliwe źródła będą się całkiem dobrze dogadywać ze słuchawkami. Słuchawki są więc mniej istotne przy wyborze źródła. Do testu użyłem odtwarzaczy iHiFi 1969 oraz iBasso DX200 z modułami wzmacniającymi amp1, amp4s, amp8 i amp9 i w żadnym przypadku nie wystąpiły problemy z kompatybilnością lub ujawnieniem.

Dźwięk jest bardziej "dynamiczny" w tym sensie, że nie ma w nim niedociągnięć wynikających z lekkości armatury ani zdystansowanego, zimnego przekazu - zamiast tego jest muzykalny, spójny, naturalny, wciągający, spójny i nie rozpada się na kawałki ani w strukturze sceny, ani w jakości dźwięku, zachowując przy tym szybkość, definicję i szczegółowość armatury. Jest jednoznacznie ciepły, a słuchawki nie próbują być monitorami analitycznymi, są gustowne, ale łatwość, z jaką ich brzmienie nadaje się do każdego gatunku, zasługuje na szacunek.

Głośniki niskotonowe nie są głębokie, ale dzięki nieco tłustemu, solidnemu przekazowi z lekkim naciskiem na średni bas, nie mają problemu z naturalnością instrumentów, a dobra szybkość zapewnia szczegółowość i fakturę w tym zakresie. Instrumenty są dobrze rozdzielone pod względem wielkości i charakteru, brakuje im trochę lokalizacji, ale ten punkt prawie nie rzuca się w oczy. Z równą łatwością grają na elektronicznej perkusji, jak i na blast beacie czy żywych instrumentach, dodając im ekspresji i napędu, nie zmieniając przy tym emocjonalnej zawartości płyty.

To samo dotyczy średnicy - emocjonalność płyty jest również w pełni oddana, dźwięk ma spójność, ciało, dobrą szczegółowość i separację instrumentów, ma wystarczającą szybkość, aby wypracować ataki, a tłumienie nie cierpi na armaturową grudkowatość. Tradycyjna miękkość ciepłego przekazu sprawia, że instrumentom czasami brakuje nieco wyrazistości, a ich lokalizacja nie jest idealna, ale średnica brzmi bardzo przekonująco, naturalnie i efektywnie. Słuchawki mają tendencję do wybaczania nieaudiofilskiej jakości nagrań i mniejszych usterek. Częściowo zasługą słuchawek jest również to, że prawie niemożliwe jest uzyskanie sybilansu i w zasadzie można na nich słuchać niemal wszystkiego - jedyną kwestią jest to, jak bardzo krytycznie podchodzi się do jakości nagrań. Na przykład w mojej bibliotece gramofonowej znajdują się występy na żywo z dość obrzydliwą jakością nagrań - niektóre z nich były w porządku z Cometem, ale niektórych nie dało się słuchać.

Wysokie tony są nieco zmiękczone, co wpływa nieco na szybkość i zarysowanie ataku, ale jest dobre dla pogłosów i wygaszeń, są one niemal pozbawione zbitości armaturowej, mają dobrze wyodrębniony charakter i nie plączą się w jedną niezrozumiałą całość. W tym zakresie nie ma przesterowania, ale jednocześnie słuchawki odtwarzają wszystko, co jest na płycie w wysokich częstotliwościach i nie można ich nazwać ciemnymi - poza tym, że w dźwięku jest pewien komfort. Paradoksalnie nie ma to prawie żadnego wpływu na zakres dynamiki, a słuchanie nagrań dużych i małych orkiestr, jazzu czy akustycznego rocka jest czystą przyjemnością. Pomaga w tym sposób, w jaki scena jest zbudowana wokół średnicy, utrzymując słuchacza w centrum uwagi. Choć scena nie jest ani rekordowo szeroka, ani intymna, ma wystarczającą głębię, separację i płynne przejścia między nimi.