Recenzja Astell & Kern AKT5p II. Udana współpraca

Jak wiadomo, jeśli ktoś robi coś dobrze, znajdzie się Azjata, który zrobi to lepiej. Ale co, jeśli sam jesteś Azjatą? Tak jest, trzeba używać gaijin, czyli Europejczyków. Tak właśnie musieli myśleć Astell & Kern, gdy rozpoczynali współpracę z firmą Beyerdynamic. Należy przypomnieć, że firma nie produkuje własnych słuchawek, a jedynie firmuje swoim nazwiskiem cudze udane, ich zdaniem, rozwiązania. Oczywiście pozostawiają logo oryginalnego producenta i w ogóle nie ukrywają tej współpracy. To posunięcie z zakresu public relations zwykle przynosi korzyści obu uczestnikom współpracy.
Dlatego dziś porozmawiamy o modelu AK T5 II, który w rzeczywistości jest dziełem niemieckiej firmy Beyerdynamic.

Pakowanie i wyposażenie

Słuchawki są dostarczane w imponujących rozmiarów pudełku z ładnym nadrukiem. Nie ma tam zbyt wiele ciekawostek - technologia Tesli (Nicola znowu by się czkawką odbiła i przeklinała), 600-omowy przetwornik dynamiczny. Pudełko nie ma pokrywy przeciwkurzowej, więc spełnia swoją rolę. Wewnątrz znajduje się wystarczająco duża twarda walizka z zamkiem błyskawicznym. Patrząc na jego wielkość, można się spodziewać, że w środku będzie coś widać. Coś. Nie, nie w ten sposób. COŚ.
Ale nie. Okazuje się, że wnętrze obudowy nie pasuje do wyglądu zewnętrznego, i choć z wierzchu jest ona duża, to w środku znajduje się tacka na słuchawki i kabel. I to by było na tyle. Jak można się domyślić, poza słuchawkami i kablem nic nie zostało dodane do zestawu. Kabel jest w oplocie i ma bardzo audiofilski wygląd. Ponadto słuchawki są dynamiczne, więc wpływ kabla jest minimalny. Ale jeśli chcesz - można go oczywiście wymienić, najczęściej stosuje się 3,5. I tu mogę tylko przyklasnąć temu rozwiązaniu. W razie potrzeby można łatwo wykonać kabel na zamówienie. Jedyną rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, jest konstrukcja gniazd - gniazda współpracujące w słuchawkach są wpuszczone w obudowę, ale nie tak bardzo jak np. w Meze 99.

Projektowanie i ergonomia

Same słuchawki są dość małe, wykonane z metalu i plastiku, z mniejszą ilością skóry (poduszki nauszne i pałąk). Poduszki słuchawki są bez zarzutu - otulające, dość miękkie i ogólnie wygodne. Zazwyczaj w celu zapewnienia prawidłowego kierunku rozprzestrzeniania się dźwięku względem nausznika stosuje się skośne poduszki, rzadziej - przesunięty kanał, ale w tym modelu postanowiliśmy zrobić coś innego. Same przetworniki nie są umieszczone na środku kubków, lecz nieco poza nimi. Pozostała część konstrukcji jest taka sama jak w wielu budżetowych słuchawkach Beyerdynamic. W każdym razie załóżmy, że wynika to ze sprawdzonej konstrukcji. Oczywiście różnica tkwi w opasce, ale to tylko drobiazg. Jest przy tym dość miękki, co w połączeniu z wygodnymi poduszkami nausznymi, niewielką wagą i umiarkowaną siłą nacisku zapewnia odpowiedni komfort i rozkład ciężaru. Nie jest tak, że słuchawek w ogóle nie czuć, ale nie powodują one dyskomfortu. Jedyny zarzut, jaki mogę mieć, to fakt, że zakres regulacji rozmiaru słuchawek nie jest największy. Izolacja akustyczna jest mniej więcej przeciętna jak na słuchawki zamknięte, nie grają na zewnątrz i dość dobrze odcinają hałas z otoczenia. Jednocześnie w słuchawkach nie występuje ekstremalna cisza.
Można więc nawet spacerować ze słuchawkami po ulicy. Oczywiście, jeśli źródło będzie chciało to wykorzystać. Słuchawki są bowiem dość ciasne. Mimo pozornych 32 Ω i 102 dB słuchawki nie są najlżejszym obciążeniem, w sam raz do użytku stacjonarnego. Gracze oczywiście je ciągną, ale zysk z pracy stacjonarnej jest zauważalny.

Dźwięk

Pulpit radzi sobie wystarczająco dobrze ze słuchawkami, choć wtyk 2,5 sugeruje możliwość odsłuchu balansu z odtwarzaczy AK - to raczej kompromis. W końcu słuchawki nadal potrzebują dobrego sterowania.

Dźwięk jest dość techniczny, monitorowy i gładki, z dobrą szczegółowością, naturalnością i spójnością przekazu.

Głośniki niskotonowe są wyraziste i mocne. Ich kontrola zapewnia odpowiednią szybkość i wyrazistość, a dynamiczny przetwornik sprawia, że uderzenie jest mocne i masywne. Jednak, jak na mój gust, mimo ogólnej spójności, sposób podania jest nieco suchy, a masowość i monumentalność można by nieco wzmocnić. Z drugiej strony, tekstura i wymiarowość instrumentów są całkiem dobre.

Zakres średnich tonów ma lekką tendencję do makrodynamiki. Są one spójne i konsekwentne oraz stanowią dobre przeniesienie ogólnego brzmienia utworu. Jednocześnie, oczywiście, słuchawkom nie brakuje szczegółów i całkiem dobrze radzą sobie z techniczną stroną kompozycji, oddając barwy instrumentów i emocje stojące za nagraniem.

Dane dotyczące głośników wysokotonowych są również podane w sposób bardzo ogólny. Szczegółowy, techniczny, bezbarwny i bez większych prób zmiękczenia. Ataki są wystarczająco szybkie i żywiołowe, rozróżnienie instrumentów jest dobre i pozwala na przeniesienie poszczególnych części w pełnym wymiarze, począwszy od wydobycia dźwięku, a skończywszy na ledwie wyczuwalnym wygaszeniu. Minusem jest to, że szczyty są nieco szorstkie, a słuchawkom brakuje nieco finezji w wydobyciu subtelnych, jasnych podtekstów. Nie przyciąga to zbytniej uwagi, ale w rzeczywistości to właśnie ten szczegół tworzy w pełni realistyczny i naturalny dźwięk.

Scena jest wystarczająco szeroka, jej struktura nie daje prawie żadnych oznak zamkniętej konstrukcji akustycznej, z wyjątkiem, być może, niewielkiej obecności krawędzi sceny. Chciałbym także nieco lepszego rozdzielenia planów i interakcji instrumentów. Nie ma jednak problemów z ich rozdzieleniem. Pozycjonowanie jest również dość dobre.