Recenzja odtwarzacza Hi-Fi Astell&Kern A&ultima SP1000M

Ludzie, niezależnie od wieku, mają tendencję do wierzenia w coś: w twierdzenia głoszone przez reklamy, w socjalizm lub po prostu w cuda. Powiem od razu, że wraz z ogłoszeniem modelu Astell&Kern SP1000M (aka "I'll call you Mini Me") wiara zrodziła się także w moim sercu. Mimo całej mojej miłości do SP1000 w jego szlachetnej miedzianej obudowie, jego rozmiary nie czynią go prawdziwie przenośnym odtwarzaczem. Oczywiście można go nosić po mieszkaniu z miejsca na miejsce, co robię, gdy chcę zmienić widok na morze z jednego balkonu na widok na góry z innego, ale włożenie go do kieszeni i zabranie na spacer nad to samo morze jest problematyczne. Łatwo było więc uwierzyć, że "wszystko jest takie samo, ale mniejsze i tańsze". Czy moje przekonanie było uzasadnione? Przekonasz się o tym, czytając tę recenzję.

Każdy gadżet, podobnie jak człowiek, jest mierzony po ubraniu, a w tym przypadku po pudełku. Próbując podzielić flagowce według poziomu "premium", Koreańczycy uprościli pudełko mini-Ultimy, robiąc je ze zwykłego kartonu z piękną "super okładką" w kolorze niebieskim, która sugeruje odcień ciała gracza. Drewniana skrzynka, cena SP1000, musiała zostać obniżona o 1100 dolarów, więc trzeba było z niej zrezygnować.

W pudełku znajdują się: sam odtwarzacz, kabel USB-C, para plastikowych zatyczek do portu microSD, ekran ochronny i - ta-da - etui. Najwyraźniej dwa tysiące dolarów to "bariera psychologiczna", po przekroczeniu której nawet Astell poddaje się i pozwala Kernowi na dodanie tego akcesorium do pakietu. Jak widać, tym razem pakiet jest w pełni zgodny ze swoim "starszym bratem".

Poważną pracę wykonano nad projektem: emka musi wyglądać jak "duża" Ultima, ale jednocześnie musi być na tyle inna, by pozostać w segmencie "luxe". Moim zdaniem projektantom udało się to znakomicie. W przypadku modelu podstawowego pozostawiono nieco "antyczne" materiały obudowy: miedź i stal w wersji polerowanej i czarnej - odcienie i materiały kojarzone z najwyższym segmentem. Mniejsza wersja jest natomiast wykonana z metalu w bardzo pięknym niebieskim kolorze: różni się od głównego flagowca, a także od konkurencyjnych modeli. Sądzę, że w przyszłości czekają nas inne odcienie, choć ja w pierwszej kolejności postawiłabym na czerwień.

Pod względem kształtów i elementów sterujących mini-Ultima w możliwie największym stopniu odwzorowuje wersję "pełnowymiarową", oczywiście z dostosowaniem do mniejszego ekranu i korpusu: te same skosy, ścięcia i ścięte kształty. Ekran dotykowy z przodu, włókno węglowe z tyłu, USB-C na dole i wyjścia słuchawkowe na górze pozostały niezmienione. Wygląd regulatora głośności i bocznych ramek pokazuje wyraźne powtórzenie formy i wzornictwa.

Wprowadzono jednak kilka drobnych zmian. Przyciski sterowania odtwarzaniem są prostokątne i podłużne, co nieco utrudniało trzymanie ich bez patrzenia, zwłaszcza w futerale. Przycisk zasilania i blokady ekranu zostały oddzielone od regulatora głośności i przeniesione na górny panel, dzięki czemu przycisk WG stał się niemal "niewzruszony", bez tego małego luzu, który powstał z powodu wyrównania funkcji. Samo sterowanie jest oparte na wysokiej jakości enkoderze, dzięki czemu obraca się z bardzo dobrze dobraną siłą, wyraźnie rejestrując każde kliknięcie. Podobnie, twórcy zrezygnowali z tacki na karty MicroSD, wykorzystując standardowe gniazdo. Ostatnią rzeczą, która poszła "pod nóż", było złącze zewnętrznego wzmacniacza i otwór gwintowany na tylnej ściance. Albo A&K zdecydowało, że będzie to tylko w starszym modelu, albo w ogóle zrezygnowało z takiego wyposażenia. Mam nadzieję, że wybiorą pierwszy sposób, ponieważ chętnie zobaczyłbym zewnętrzny wzmacniacz do mojego SP1000 (choć jeszcze nie wiem, po co mi on).

Główne wrażenie, jakie robi SP1000M, wynika z jego rozmiarów. Niewielka zmiana ekranu oraz odpowiednie zmniejszenie wagi i rozmiarów spowodowały, że z "największego gracza na rynku" stał się "nieco większy niż przeciętny", co radykalnie zmieniło wrażenia użytkownika. Można go teraz nosić ze sobą na każdym spacerze, najlepiej w kraju o niskim wskaźniku przestępczości ulicznej. Interfejs użytkownika jest bardzo łatwy w użyciu, a do wszystkich części ekranu można dotrzeć tym samym palcem, którym trzyma się gadżet.

Zmniejszenie rozmiaru miało niewielki wpływ na czas pracy na baterii - według specyfikacji mini-ultima może działać do 10 godzin, ale w praktyce uzyskałem wynik pomiędzy 9 a 9,5 godziny. Oprócz baterii, podstępni marketingowcy "poszatkowali" wbudowaną lampę błyskową - zostało jej "tylko" 128 GB. Tam zresztą pogorszenie charakterystyki już minęło, a w większości pozostałych parametrów, poczynając od zakresu napięcia wyjściowego, a kończąc na THD, nowość jest nieco lepsza od starszego modelu. Liczby te nie mają jednak większego znaczenia, ponieważ różnica ta jest nadal nie do usłyszenia przez człowieka.

Nie będę szczegółowo opisywał firmware'u, był on już wielokrotnie opisywany w recenzjach SP1000 i innych nowych odtwarzaczy firmy. Wspomnę tylko o przydatnej nowej funkcji, która umożliwia instalowanie aplikacji APK z karty pamięci. Jak zwykle, swoboda w tym zakresie jest ograniczona do "białej listy", ale większość serwisów strumieniowych znajduje się na liście, więc wreszcie można zainstalować serwis Tidal z obsługą trybu offline. Ponadto wydaje się, że firma A&K wyszła z hibernacji i aktywnie aktualizuje swoje modele, dodając na przykład starszą Ultimę z obsługą MQA. Bohater dzisiejszego przeglądu nie został jeszcze certyfikowany, dlatego ten format będzie dostępny w późniejszym terminie.

Ogólnie rzecz biorąc, oprogramowanie firmware jest wygodne i szybkie, działa dobrze i bez większych problemów, ale kto by się spodziewał czegoś innego po A&K? Z wad natomiast chciałbym wspomnieć o wciąż dziwnej pracy z plikami CUE - są one dostępne poprzez osobną pozycję w menu, a w przeglądarce plików wyświetlane są pliki niepocięte, bez podziału na ścieżki. Ja jednak przechowuję swoją bibliotekę multimediów w postaci plasterków i nie mam takich problemów.

Ale oczywiście najważniejszym problemem jest dźwięk. Na początek postaram się opisać brzmienie tego modelu bez odniesienia do jego "starszego brata", a o porównaniach powiem poniżej.

Ogólnie rzecz biorąc, SP1000M, jak i SP1000 w rzeczywistości, to szczyt "charakterystycznego brzmienia A&K", ich przekaz, szczególnie w zakresie średnich tonów, wyraźnie różni się od wszystkiego innego, co jest dostępne na rynku, a moim zdaniem znak firmowy "opalizująca średnica" jest głównym czynnikiem motywującym do zakupu odtwarzaczy tej firmy.

Głośniki niskotonowe są oczywiście doskonale kontrolowane, mają świetnie wyważoną szybkość i masę, a głębia jest równie satysfakcjonująca. Nie wiem nawet, czy warto to opisywać, czy wystarczy napisać, że to A&K i brzmi dokładnie jak A&K? Bas w SP1000M jest satysfakcjonująco naturalny i niemal całkowicie naturalny jak na przenośne źródło dźwięku. Ogólnie rzecz biorąc, jedyną szansą na niezadowolenie z brzmienia basów w tym odtwarzaczu jest posłuchanie starszego modelu.

Częstotliwości średnie charakteryzują się wyraźną naturalnością, wydaje mi się, że jest to główny wysiłek inżynierów firmy. Poszczególne nuty są skutecznie podkreślane, a jednocześnie materiał muzyczny jest prezentowany w sposób solidny i niewymagający wysiłku. Nie będę nawet mówił o szczegółach, przekazywaniu emocji i innych cechach "technicznych" - wszystko to jest tutaj na odpowiednim poziomie, a także na maksymalnym możliwym do wyobrażenia etapie dla graczy.

Zakres wysokich częstotliwości, podobnie jak w przypadku pełnej Ultimy, zasługuje na wszelkie pochwały: rozdzielczość, ataki, zaniki, naturalność - to wszystko jest tutaj. Odtwarzaczowi udaje się przekazać "stratyfikację HF" (najprościej rzecz ujmując, zdolność do oddzielania wysokoczęstotliwościowych powidoków i podtekstów różnych instrumentów), dzięki czemu zachwyci słuchacza dużą ilością powietrza i naturalnym brzmieniem instrumentów o bogatej barwie.

Podsumowując, można powiedzieć, że gracz idealny jest w zasięgu ręki, prawda? Odpowiedź brzmi: "tak, dopóki nie porówna się go z SP1000". Miałem nadzieję, że podczas ślepych testów różnica między dwoma modelami nie będzie widoczna i będę mógł z czystym sumieniem "obniżyć ocenę" ze względu na wygodę, ale niestety okazało się, że różnice są wyraźnie słyszalne. Nie są one wielkie, ale wciąż zauważalne: Ultima Senior ma lepszą kontrolę nad głębokim głośnikiem niskotonowym i lepiej buduje wyobrażoną scenę. Przy podobnej głośności scena SP1000 ma więcej "holografii", co jest wyraźnie zauważalne na materiale wysokiej jakości.

Innym najbliższym konkurentem bohatera dzisiejszej recenzji jest SE100, aka "Futura", tutaj wszystko jest prostsze, "100" ma wyraźnie inną prezentację: jest bardziej monitorowa, lżejsza i akcentuje mikrokontrast, więc wybór jest łatwiejszy dla potencjalnego nabywcy.