Campfire Audio Vega - drogi ex-flagowiec z pojedynczym przetwornikiem

Jakość wykonania, wygląd i łatwość obsługi:

Obudowa CA Vega wykonana jest prawie w całości z powlekanych PVD odlewów ze szczotkowanego metalu. Istnieją tylko dwa szwy, ale są one niezwykle cienkie i praktycznie niewidoczne. Jedynymi niemetalowymi elementami konstrukcji są kanał akustyczny, wykonany z wysokiej jakości tworzywa sztucznego, oraz przetwornik phaso. To ostatnie, jak mi się wydaje, oprócz swojej zwykłej funkcji, pozwala również na wyrównanie ewentualnego nadmiernego ciśnienia w kanale słuchowym poprzez ciasne i głębokie dopasowanie. Połączenie odbywa się poprzez standardowe złącze MMCX dla IEM. Kabel posiada tuleję składającą się z miękkiej, przezroczystej tulei i zginanego kawałka drutu. Wykonany jest z posrebrzanej miedzi, sądząc po grubości 4 żył. Na odwrocie znajduje się kątowe, niezbalansowane gniazdo mini-jack 3,5 mm.

Pakiet tutaj jest moim hołdem. Oprócz samych słuchawek, bordowego opakowania i kabla, dostajemy całą górę różnych akcesoriów: dwa zestawy silikonowych poduszek na uszy (od Campfire Audio i SpinFit) w rozmiarach XS-XL, oraz trzy pary końcówek z pianki memory foam w rozmiarach S, M i L. W zestawie znajduje się również mała szczoteczka do czyszczenia oraz poręczne, twarde etui z syntetycznej skóry zapinane na zamek błyskawiczny. Osobiście chętnie zobaczyłbym w pudełku np. dodatkowy przewód zbalansowany i przynajmniej jedną przejściówkę na inny typ złącza, ale nawet bez tych dwóch elementów zestaw i tak zasługuje na pochwałę.

Słuchawki wyglądają bardzo prosto i stylowo - w ich konstrukcji nie ma nic zbędnego, a mimo to prezentują się świetnie. Nie wystają zbytnio z ucha, choć część ze słuchawką mogłaby być niższa.

Komfort będzie się różnił w zależności od tego, czy jesteś przyzwyczajony do noszenia aparatów zausznych oraz od tego, jakie poduszki słuchowe wybierzesz. Jestem przyzwyczajony do BTE, ponieważ moje główne słuchawki douszne są podłączone w identyczny sposób, ale poduszki nauszne będą trudniejsze. Wypróbowałam 7 różnych kompletnych par, aż znalazłam tę właściwą. Na początku pojawił się problem ze zbyt wysokim spasowaniem i zbyt mocno wystającą zewnętrzną częścią obudowy, przez co nie mogłem znaleźć odpowiedniego kąta i odpowiednio wygiąć drutu. Ponadto po 5-7 minutach słuchawki nie trzymały się ustalonej głębokości, a przesuwały się wyżej i zmieniały sygnaturę dźwiękową. W końcu najmniejsze silikonowe końcówki CA lub prawie podobne SpinFit (obie w rozmiarze XS) sprawdziły się u mnie, czego się nie spodziewałem. Dzięki nim słuchawki są dobrze i wygodnie dopasowane, nie obciążając ucha. Jedynym minusem był dyskomfort niewielkiej części ucha zewnętrznego po więcej niż dwóch użyciach, a wszystko za sprawą obudowy słuchawek: ma ona niewielki występ z tyłu i to właśnie on opierał się nieco o ucho.

Montaż: 8/10

Wygląd: 8/10

Komfort: 6/10

Rozstawienie: 8/10


Dźwięk:

Urządzenia: Hiby R6, Audioquest Dragonfly Cobalt, FiiO A5, Meizu16th oraz iPad Pro 2018 11''.

Zasoby: Tidal HiFi (FLAC + MQA), oraz Deezer Premium/HiFi (MP3 320kbps + FLAC).

Po słuchawkach dousznych za 1300 dolarów spodziewałem się usłyszeć coś, czego jeszcze nie widziałem. I tak się okazało, ale głównie w zakresie głośnika niskotonowego i wolumenu.

*Użyłem tych najmniejszych, dodatkowo zastosowałem silikonowe poduszki na uszy, co sprawia, że jak to często bywa, głośniki niskotonowe jako całość spadają nieco w ilości i dodają nieco do szczytów. Jeśli użyjesz większych poduszek z silikonu lub pianki, dźwięk będzie jeszcze bardziej przechylał się na ciepłą stronę.

Bas

Bas jest niezwykle gładki i może opadać aż do niskich tonów. Czy w utworze występują dźwięki o częstotliwości 40 Hz? Usłyszycie je. Jakieś dźwięki 20Hz? Ty też je bez problemu usłyszysz. Głośniki niskotonowe Campfire Audio Vega mają jakąś transcendentną rozdzielczość i fakturę. W momencie uderzenia uderzają bardzo bujająco, soczyście i boleśnie, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Prędkość jest tutaj ponadprzeciętna, ale nie wybitna. Niskie częstotliwości przechodzą nieco na niską stronę średnicy, co przy tym pułapie cenowym jest moim zdaniem nie do przyjęcia. Ogólnie rzecz biorąc, bas w tym modelu wypada dobrze, zarówno pod względem jakościowym, jak i ilościowym, ale jednak z lekkim odchyleniem w stronę tego drugiego, ze względu na wspomniany wcześniej brak kontroli i szybkości. Podsumowując bas mogę powiedzieć, że jest on dominującą częścią pasma, przez co dźwiękowe pismo Vegi jest bardzo miękkie i stonowane, ale nie mogło się obejść bez konsekwencji.

Midrange

Średnica jest bogata, ale nie ma jej zbyt wiele. Męskie wokale brzmią piękniej niż damskie, bo tym drugim brakuje iskry i energii w przekazie. Również wokalista nie zawsze może być łatwo oddzielony od akompaniamentu. Instrumenty brzmią dobrze, ale spodziewałem się czegoś więcej. Powiedzmy, że kontrabas i perkusja otwierają się lepiej niż fortepian, akordeon, czy te same struny. Średnica uzupełnia bas, z jego zrelaksowanym charakterem i ogólną nieagresywnością, ale mi osobiście brakuje jej przynajmniej w ilości.

Wysokie częstotliwości.

Góra jest czysta i bez artefaktów, ale brakuje jej rozdzielczości. Wspomniane smyczki nie brzmią szczególnie dobrze właśnie dlatego, że góry Vegi nie są najbardziej szczegółowe. Po 10kHz wyraźnie brakuje zwiewności. W zasadzie rozumiem powody, dla których inżynierowie zdecydowali się na zmatowienie wierzchołków, ale dlaczego nie udało im się zachować rozdzielczości, pozostaje zagadką. Jeszcze bardziej rozczarowujące jest to, że okazjonalne sybilanty są miażdżące dla ucha, czego nie spodziewałbym się po ogólnie gładkim przekazie tego modelu. Musicie zrozumieć, że nie jestem wrażliwy na wysokie tony i sybilanse w ogóle, ale skoro uznałem je za nieprzyjemne, to pewnie sytuacja jest nieco bardziej godna pożałowania dla przeciętnego słuchacza. Można zarzucić, że piankowe poduszki nauszne poprawiłyby sytuację i to prawda, ale obniżają one jeszcze bardziej głośnik wysokotonowy w stosunku do basu, a sam bas staje się trochę mniej kontrolowany, więc nie jestem na to gotowy.

Tom

Głośność, jak na słuchawki wewnątrzkanałowe, Campfire Audio Vega ma dobrą głośność, ale trzeba zrozumieć, że nie jest ona do końca sprawiedliwa. O ile w przypadku pełnowymiarowych słuchawek można to uzyskać dzięki rozmiarom przetworników i przestrzeni wewnątrz poduszek, o tyle w przypadku IEM-ów często trzeba uciekać się do różnych sztuczek. Vega, która ma nie najmniejszy przetwornik jak na standardy słuchawek dousznych, ale i tak nie tak duży jak pełnowymiarowy (8,5 mm), swoją głośność zawdzięcza dwóm czynnikom: trochę za dużo basu i zanurzenie na środku. Podobną sytuację można zaobserwować w modelach Fostex T40 i 50RP, niektórych Beyerdynamicach i innych modelach o podobnej charakterystyce amplitudowej, co daje tym słuchawkom takie złudne poczucie objętości. Tak czy inaczej, bardziej interesuje mnie efekt końcowy, a z nim Vega ma się dobrze.

Soundscape

Zdecydowana większość wszystkich dźwięków będzie pochodzić z trzech kierunków: z lewej, prawej i oczywiście z centrum. Diagonal pojawia się sporadycznie, ale nawet w tych momentach nie jest szczególnie wyrazisty. Tylny obraz jest całkowicie nieobecny. Separacja na warstwach nie jest zła, ale, jak w przypadku wielu innych rzeczy w Vega, spodziewałem się po niej czegoś więcej.

Niskie częstotliwości: 8,5/10

Częstotliwości średnie: 5/10

Wysokie tony: 3/10

Objętość: 7/10

Krajobraz dźwiękowy: 5/10

Rekomendacje dla muzyki

Jeśli chcesz uzyskać bardziej zrównoważony dźwięk, będziesz musiał albo uciec się do EQ, albo grać początkowo jasne utwory, aby zrekompensować ogólną matowość Campfire Audio Vega. Dzięki Vega wróciłem do częstszego słuchania elektroniki i rapu z mojej playlisty. Jeśli gitary w tym samym metalu wydają się być nieco bardziej cięte niż byśmy chcieli, Vega doskonale nadaje się również do tego gatunku, ze swoją zmniejszoną energią na wyższym środku pasma. A teraz konkretne utwory: Breathe i Diesel Power Prodigy, Higher (Lemaitre), home (Morgxn), This Man (Robert Cray), Killing In The Name i Take The Power Back (Rage Against The Machine), Dark Necessities (Luca Stricagnoli), Looking for a Rainbow (Chris Rea), Barley (Lizz Wright), S'est si bon (Thomas Dutronc), O.G. (Ice-T), Godzilla (Eminem), Try This (Pegboard Nerds), a także Aamon, Doji, 1000 Cuts i Knockin' by Kuuro.

Dodatki

Podczas testów przez połowę czasu używałem oryginalnego kabla, a przez drugą połowę smyczy z moich Tin T3s. Powodem tego był (moim zdaniem) zbyt cienki oryginalny kabel, który choć był lżejszy, to również łatwo się plątał. Ponadto po każdym włożeniu do etui kabel oczywiście się gniótł, a wraz z nim pętla na ucho częściowo traciła swój kształt, więc musiałem ją ponownie dopasowywać. Z tych dwóch powodów zastosowałem kabel od wtyczek innej firmy, który jest grubszy i ma stały kształt nauszników. Jeśli zastanawiacie się, czy dźwięk zmienił się po zmianie kabla, to ja osobiście nie słyszałem żadnej różnicy w dźwięku.

Jeśli chodzi o źródła, to Vega najlepiej brzmiała w połączeniu z AudioQuestem Dragonfly Cobalt. To dość czułe słuchawki o niskiej impedancji, więc trzeba uważnie dobierać tor wzmacniacza - tak, aby nie było wyczuwalnych szumów elektrycznych (tak było z AQ i Hiby R6).

Przez pierwsze dwa dni brzmiały gorzej niż kolejne, więc pod koniec drugiego dnia postanowiłem je rozgrzać (na wszelki wypadek), choć przedtem musiały być trochę odsłuchiwane. Rozgrzewałem je przez około 65-70 godzin (myślę o trzech dniach praktycznie bez przerw) z białym i różowym szumem, przejściami częstotliwościowymi od 20 Hz do 20kHz, a na koniec przez około 6 godzin włączyłem różną muzykę.