Recenzja odtwarzacza FiiO M5. Funkcjonalny maluch. Porównanie z Shanlingiem M0

Czy chcesz mieć przenośny odtwarzacz? Naprawdę przenośny i kompaktowy? Mam dla Was świeży, nowy produkt. FiiO wypuściło na rynek odtwarzacz, który jest mniejszy od pudełka zapałek. Widzieliśmy to już wcześniej w przypadku Shanlinga M0, ale FiiO znane jest z tego, że za niewielkie pieniądze wkłada w swoje urządzenia najwięcej, więc szybko zacznijmy recenzję. Osobiście jestem szalenie ciekawa, czy ta nowa miniaturowa zabawka jest warta uwagi.

Opakowanie, opakowanie, wygląd

Skrzynka M5 jest mała i poręczna. W zestawie znajduje się kabel do ładowania Type-C, folia ochronna oraz plastikowy bumper z kołkiem do ubrań, który pozwala przypiąć odtwarzacz do paska, rękawa lub gdziekolwiek indziej, gdzie może być potrzebny.
O projekcie. Od razu chcę zwrócić uwagę na jakość wykonania. Dziecko jest przyjemne do wzięcia na ręce. Oczywiście nie znajdziemy tu żadnych falban, to po prostu kompaktowa, mała skrzynka z dwoma grubymi taflami szkła i aluminiową ramką.
Z subiektywnych refleksji - mam nadzieję, że rozwój w kierunku zmniejszania rozmiarów komponentów będzie szedł do przodu i z czasem zobaczymy poważnych flagowców w równie malutkich obudowach. Ale dopóki nie mamy kieszonkowej Ultimy i kieszonkowego LPG, pozostaje kompromis.
Jednak osoby, które nie chciały kupować odtwarzacza Hi-Fi, bo nie chciały nosić ze sobą zarówno smartfona, jak i osobnej dużej cegły, mają teraz nową opcję, i to niedrogą.
Odtwarzacz posiada wyjście słuchawkowe 3,5 połączone z liniowym i koaksjalnym, slot na karty pamięci, gniazdo ładowania, przycisk zasilania oraz pokrętło głośności. Reszta elementów sterujących jest wrażliwa na dotyk.



Interfejs i funkcjonalność

Czy obsługa ekranu dotykowego przy tak małym ekranie jest wygodna? To pierwsze pytanie, a ja odpowiadam szczerze - nie. Ale przynajmniej przyciski głośności po długim naciśnięciu w trybie blokady przełączają utwory, a przycisk zasilania odtwarzacza umie wstrzymać muzykę. A w niektórych scenariuszach użytkowania nie będziesz potrzebował tego wszystkiego.
Odtwarzacz posiada Bluetooth z kodekami APTX, AAC i LDAC. Jest opcja podłączenia w trybie zewnętrznego DAC-a. M5 jest również gotowy do pracy jako odbiornik Bluetooth lub wyprowadzenia sygnału cyfrowego przez S/PDIF. Do prawdziwie audiofilskich funkcji należy krokomierz z licznikiem kalorii oraz dyktafon. Przy okazji, dzięki dwóm bardzo przyzwoitym mikrofonom, można odbierać połączenia po połączeniu ze smartfonem przez Bluetooth. A jeśli dokupisz specjalne etui z bransoletą, M5 zamienia się w zegarek Hi-Fi. Nie wiem, panowie, sami zobaczcie. Moim zdaniem świetny model do uprawiania sportu.
Sam firmware jest dość szybki i responsywny. Nie idealne, ale mniej więcej wygodne do pracy. Jasność ekranu jest przeciętna.
Odtwarzacz wyposażony jest w przetwornik cyfrowo-analogowy AK4377. DSD da się odtworzyć. Czas pracy wynosi około 10 godzin. Zauważalną wadą jest mała moc. Pełnowymiarowych słuchawek nie pompuje, w przeciwieństwie do takich samych Shanlingów M0.


O dźwięku

Główne testy przeprowadzono ze słuchawkami Dunu DK-3001 oraz Campfire Audio IO.
Jeśli spodziewasz się cudu, to jeszcze nie to. M5 gra na poziomie smartfonów muzycznych, nic więcej. Co prawda, jeśli porównać go z M0, to i tak dźwięk jest ciekawszy. Bas jest podkreślony, ale nie zagłusza reszty zakresu. W zakresie średnich tonów jest nawet całkiem dobra szczegółowość. Wielkość sceny jest oczywiście minimalna. Górne częstotliwości są nieco syntetyczne, ale potem znów było gorzej w Shanlingu.
Ogólnie rzecz biorąc, znajome piosenki brzmią napędowo i emocjonalnie. Kilkakrotnie zabierałam dziecko na wycieczki i słuchało się go całkiem przyjemnie. A jeśli korzystamy ze słuchawek bezprzewodowych, to nie ma najmniejszego znaczenia, jaką jakość daje ścieżka dźwiękowa. Najważniejsze, że posiada wszystkie niezbędne kodeki do przesyłania muzyki w wysokiej rozdzielczości.