Recenzja Skullcandy Venue BT - co się stanie, gdy skrzyżujemy Sony WH-1000XM3 i Beats Studio 3

Moje wprowadzenie do Skullcandy zaczęło się od wspaniałego modelu TWS Sesh True Wireless, pozostawił on dobre wrażenie o marce i jestem bardzo zainteresowany sprawdzeniem ich pełnowymiarowego modelu BT.

Nieważne jak rozwija się technologia, nieważne jak bardzo inżynierowie się starają, ale jak na razie modele TWS w średnim przedziale cenowym znacznie ustępują pełnowymiarowym słuchawkom pod względem komfortu i jakości dźwięku. A pełnowymiarowe z kolei aktywnie wchłaniają coraz więcej nowych rozwiązań i technologii. W tej recenzji postaram się opowiedzieć Wam o wszystkich rozwiązaniach technologicznych, które znalazły zastosowanie w nowych Skullcandy Venue BT.

Wygląd, materiały

Pierwsza rzecz jaka mnie zaskoczyła w tym modelu - jakość materiałów, pałąk wykonany z wysokiej jakości tworzywa sztucznego, które w dotyku przypomina powłokę soft-touch, ale w przeciwieństwie do niej nie jest tak lepkie. Słuchawki są dobrze zmontowane, nie skrzypią, nie ma luzów na łączeniach elementów. Jak tylko weźmiesz je w swoje ręce, zrozumiesz, że trzymasz w ręku wysokiej jakości produkt premium. Pałąk i poduszki nauszników wykonane są z bardzo miękkiej ekoskóry, która o dziwo jak dla mnie jest dobrze wentylowana i zapewnia dobrą pasywną redukcję hałasu. Na tylnej części poduszek nausznych znajduje się krzyczący skrót ANC, który przypomina właścicielowi o obecności aktywnej redukcji szumów. Byłem nieco zaskoczony, gdy postanowiłem przetestować go w warunkach rzeczywistych - na głośnej, centralnej ulicy Kijowa. Kiedy aktywujesz tę funkcję, w ułamku sekundy znajdziesz się w całkowitej próżni, powinieneś się do tego przyzwyczaić, to dziwne uczucie, kiedy w jednej chwili przestajesz słyszeć dudnienie ulicy, będąc sam na sam ze swoją ulubioną muzyką.

Dla ułatwienia użytkowania inżynierowie Skullcandy zaimplementowali w urządzeniu tryb monitora, w którym mikrofony zaczynają transmitować do głośników wszystkie dźwięki wokół nas i nie ma potrzeby wpadać w panikę i zdejmować słuchawek z głowy, aby odpowiedzieć na odwieczne pytanie kasjerki w sklepie: "czy potrzebuje pani paczki?". Nie obyło się jednak bez wad, ku mojemu rozczarowaniu mikrofony są ustawione w taki sposób, że przy wietrze czołowym zamiast tłumić hałas, zaczynają emitować szum, co jest nieco irytujące. Ogólnie rzecz biorąc, jakość redukcji szumów jest na najwyższym poziomie, przy wyłączonej muzyce czuję, że odcinają 80-90% szumów w metrze, co jest bardzo przyzwoitym wynikiem, który może się równać z Sony WH-1000XM3.

Autonomia, wyposażenie

Producent zapewnia, że na jednym ładowaniu będą one grały przez około 24 godziny, ale trzeba pamiętać, że jest to bez trybu ANC i nie na pełnej głośności. W rzeczywistości, korzystając ze wszystkich uroków tej pary, grali nieco ponad 20 godzin, co jest dość konkurencyjne. Nie dziwi nikogo w dzisiejszych czasach szybkie ładowanie, funkcja ta jest dostępna już od 4 lat, ale zazwyczaj działa na zasadach: 5-10 min z sieci daje 1-2 godziny słuchania muzyki. Ale Skullcandy ustalił nowe parametry, 10 minut na linii pozwala nam słuchać ulubionych utworów przez 5 godzin, ale znowu, bez użycia ANC.

Producent nie skrzywdził pakietu startowego, w którym znajdziemy twarde etui do transportu, kable do ładowania oraz kabel AUX. Ku mojemu rozczarowaniu, technologiczny, zaawansowany Skullcandy Venue BT, ładuje się z antycznego Micro-USB.

Z ciekawych funkcji, słuchawki mają wbudowaną technologię kafelkową, która w przypadku zgubienia urządzenia pokaże jego lokalizację na mapie. Jeśli jednak, jak to często bywa, słuchawki zgubią się w domu, istnieje możliwość odtworzenia głośnego dźwięku, dzięki któremu znacznie łatwiej je odnaleźć.

Dźwięk

Pierwsze, co słychać w tym modelu, to bas, dużo basu, jest gęsty, przestrzenny, krótko mówiąc, właściwie umiejscowiony, ale na pierwszym planie. Słuchawki brzmią szczegółowo, pozwalając usłyszeć najdrobniejsze szczegóły utworów. W sumie spełniają one założenia recenzji, będąc symbiozą basowych bitów i szczegółowości topowych Sony. Jest to połączenie, które dość rzadko spotykam w pełnowymiarowych słuchawkach. Radziłbym zwrócić uwagę na ten model jeśli jesteś fanem muzyki elektronicznej lub hip-hopu, cechy brzmieniowe tej pary pozwalają bardzo dobrze ukazać te kierunki muzyczne.